środa, 27 lutego 2013

Rozdział 2

Wszystko co piękne rzadko tak się zdarza
 Błąkamy się po ślepych korytarzach
 Może to magia, a może życia sens...
 Wierzyć w siebie i w coś co ważne jest...
Perspektywa Maxa:
Kiedy obudziłem  się rano , Jade słodko spała wtulona w moje ramiona .  Dawno już się nie czułem tak dobrze jak teraz , najcudowniejsza  kobieta na świecie, którą kocham śpi w moich objęciach.  Najbardziej boli mnie to, że ona nie czuje tego samego co ja do niej. Rozmyślałem o tym, jakby to było gdybyśmy byli razem, nagle poczułem jak  Jade poruszyła się w moich ramionach , po chwili otworzyła oczy…
Perspektywa Jade:
- Cześć mała, jak się spało – przywitał mnie z uśmiechem Max.
- Wyśmienicie – odparłam, jednocześnie się przeciągając. -  Gdzie chłopaki ?
- Ed z samego rana pojechał do siebie, a gdzie Lucas to nie wiem -  odpowiedział,  jednocześnie naciągając na siebie spodnie. Zmierzyłam go wzrokiem i stwierdziłam że jest niczego sobie. Mimowolnie się zaśmiałam, co nie uszło uwadze Maxa.
- Ale o zo chozi ? – powiedział udając pijaka, kolejny raz się zaśmiałam. Przy nim nie da się być poważnym. Wzruszyłam ramionami, jednocześnie dając mu do zrozumienia, że o nic. Podniosłam się niechętnie z łóżka i poszłam do łazienki.  Wzięłam szybki prysznic, ubrałam na siebie stare powyciągane dresy i bluzę Lucasa.  Włosy związałam w koczka. Nie miałam zamiaru dziś do godziny 17:00 wychodzić, tak więc się nie stroiłam. O 20:00 miał zacząć się nasz koncert.  Ubrana podążyłam do kuchni , żeby zjeść jakieś śniadanie.  Max stał przy kuchence, chciałam zobaczyć co gotuje wiec zagadnęłam mu przez ramie. Jednak wolałam tego nie widzieć, chłopak smażył wątróbkę. Natychmiastowo mnie odrzuciło. Stwierdziłam że jednak obejdę się bez jedzenia. Poszłam do swojego pokoju. Włączyłam twittera i facebooka. Nic się ciekawego nie działo, oprócz tego że Backstage znów był w Trendach. Zamknęłam  laptopa, włączyłam muzykę na fula i zaczęłam śpiewać i tańczyć. Zmęczona opadłam na moje łóżeczko i rozmyślałam o dzisiejszym koncercie. Pewnie jak zawsze damy świetny koncert. Tak ja i moja skromność. Spojrzałam na zegarek który wskazywał  12:00. Wypadałoby zrobić jakąś próbę.
- Próba !– wydarłam się na całe ryło. – Za pięć minut na dole ! Sama długo nie myśląc zjechałam po rurze do „studia” Podłączyłam gitarę do wzmacniacza i ją nastroiłam. Rozwinęłam tablice, na której zawsze rozpisujemy plan koncertu, m.in. jakie piosnki gramy i w jakiej kolejności. Zmazałam rysunki, które narysował czarny i blondas. I usiadłam na sofie. Nie musiałam długo  czekać na tych przygłupów.. Pierwszy zjechał Lucas a zaraz za nim Max, który usiadł na barkach blondyna , gdyż ten nie zdążył ruszyć z miejsca. Nie ma co, fajnie to wyglądało.
- Jesteśmy – wydarli się jednocześnie. – Od jakiej piosenki zaczynamy ?
- Może najpierw od czegoś naszego, a potem od coverów ? – zadałam im pytanie. Chłopcy siedzieli na podłodze udając że myślą.
- Może być – krzyknęli również jednocześnie. Czy oni się komunikują w myślach ? Siedzieliśmy ustalając listę piosenek. Wyszło na to że, piosenki  które  zagramy  lecą w tej kolejności : Born For This, I Caught Myself, Hear You Me, Arms, Jar of Hearts, The End, Ignorance Is Bliss. To tyle z naszych piosenek potem zagramy jeszcze Don’t cry, November Rain i Paradise  – Guns N Roses oraz Goodbye Kiss – Kasabian. Gdy skończyliśmy zapisywać piosenki, zaczęliśmy próbę. Przećwiczyliśmy wszystkie piosenki. Stwierdziliśmy że Paradise zaśpiewa Lucas a ja będę grać na perkusji. Bardzo ucieszyłam się z tego powodu. Przesiedzieliśmy w studiu z dobre 2 godziny. Śpiewaliśmy, graliśmy i przy okazji się wygłupialiśmy. Max zrobił mi parę fotek, które umieścił na swoim profilu na twitterze.
@MaxMcFly  Backstage’owa piękność <3


Lucasowi  też się nudziło więc wrzucił fotki jak gram na perkusji.
@LucasGreyDrums :Moje cudeńko i potwór! ;p

Odpisałam chłopakowi , jednocześnie wrzucając jego fotkę.
@JadeSheeran do: @LucasGreyDrums
Tym potworem to chyba miała być perkusja… no chyba nie ja ? ;D


Tak spędziliśmy resztę popołudnia. Około 18 zaczęliśmy się zbierać.  Dzisiejszego dnia postawiłam na „podarte” dżinsowe rurki, szary sweterek z krzyżem i czarne glany. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam ciemny makijaż i byłam gotowa. Chłopcy też już byli zebrani. Spakowaliśmy jeszcze gitary do pokrowca i mogliśmy ruszać. Perkusja znajdowała się na miejscu więc nie musieliśmy się o to martwić. Mieliśmy trochę czasu więc postanowiliśmy przejść się na piechotę. Szliśmy ulicą śpiewając i grając na gitarze. Ludzie patrzyli na nas dziwnie, ale gdy tylko skojarzyli kim jesteśmy, machali do nas i się uśmiechali. Czuliśmy się w tamtym momencie świetnie. Pod klub doszliśmy pół godziny przed koncertem. Poszliśmy za kulisy. Pogadaliśmy chwile z Jackiem, który jest właścicielem klubu i zaczęliśmy się przygotowywać.  Zżerała mnie ciekawość ile ludzi w tym tygodniu przyszło, zerknęłam zza drzwi. Było z trzy razy więcej osób. Z tego co zauważyłam, że większość  to napalone fanki tych chłoptasiów z One.. Direction. Kiedy ja zapamiętam tą nazwę ? Ah tak.. nigdy. Nadeszła godzina 20:00. Wyszliśmy na scenę. Nastała cisza.
Gdy tylko zaczęliśmy grać pierwsze akordy Born For This w klubie zrobiło się żwawo , ludzie poszli w pogo, zaczęła się zabawa. W tym momencie można było podzielić osoby na fanów rocka i plastikowe lale. Ci pierwsi bawili się z nami, a część druga podpierała ściany albo szukała tego popowego zespoliku.  Zagraliśmy kolejne piosenki przy których bawiła się coraz liczniejsza liczba osób.
- Jak się bawicie ? – wykrzyczałam na całe gardło.

- dupa dupa  dupa – odpowiedzieli jak to mają w zwyczaju.
- a jak się czujecie ? – zadałam kolejne pytanie.
- a chuj cię to obchodzi – od krzyczeli. W tym momencie zaczęła się prawdziwa zabawa! Kocham tą magie jaka jest podczas koncertów rockowych.  To coś czego nie można zapomnieć. Śpiewając błądziłam wzrokiem po sali, zauważyłam mojego braciszka z piątką chłopaków siedzących przy stoliku,  popijając piwo. Nie mogłam sprecyzować  kim oni byli. Ale wiem jedno, notorycznie się wpatrywali we mnie. Udałam że tego nie widzę. Nadszedł czas zamiany instrumentów. Ja usiadłam przy perkusji a Lucas wziął moją gitarę i zaczął śpiewać. Chłopak ma świetny głos, szkoda że tak rzadko śpiewa.  Gdy skończył śpiewać nastał jeden grupowy pisk, tych laluń z pod ścian. Tylko się zaśmiałam.
- Ludzie ostatnia piosenka ! – wydarłam się –  zróbcie takie pogo jakiego nie zaznał ten klub. Nagle przy scenie pojawili się wszyscy ludzie. Nie spodziewałam się tego że i rudy się skusi. Nie mogłam uwierzyć kto był z nim, teraz to zobaczyłam,  to byli ci z twittera! Otrząsnęłam się i zaczęliśmy grać.
You go your way and I’ll go my way. No words can save us, this lifestyle made us. Run along like I’m supposed to, be the man I ought to. Rock and Roll, sent us insane, I hope someday that we will meet again.
- Dziękuje kochani ! Do zobaczenia – wykrzyczałam po raz ostatni dzisiejszego wieczoru. Zeszliśmy ze sceny. Chłopcy od razu pognali do mojego brata, ja pierwsze poszłam zamówić sobie piwo. Andrew tutejszy kelner podał mi mój napój, po czym się do mnie uśmiechnął, uczyniłam to samo i skierowałam się do stolika rudego.
- Siemka , Jade jestem – przywitałam się z wszystkimi, trzeba zachować trochę kultury nie ?
- Czeeeść – odkrzyknęli chórem.  Po czym się przedstawili. Posłałam im miły uśmiech i zaczęłam  sączyć piwo. Przysłuchiwałam  się przez dłuższy czas ich rozmowie.  Niestety nic  z niej nie ogarnęłam.  Przyjrzałam się chłopakom z tego zespoliku. Obok mnie siedział dobrze zbudowany mulat, z włosami postawionymi na żelu, miały chyba z 7 cm wysokości… okej . Obok niego znajdował się blondyn, wyglądał na całkiem miłego, dalej siedziało dwóch gejów… dosłownie.  Jeden z mopem na głowie trzymał na kolanach, chłopaka w bluzce w paski.  Przy moim braciszku siedział ostatni z nich, krótko oszczyrzony brunet.  Przyglądałam się im przez dłuższą chwile.  
- Jade ? Hallo Jade ? Jade!!! – chłopak wyrwał mnie z transu.
- Co ? – zapytałam wkurzona.
- Chłopaki chcieli się coś zapytać – odparł z bananem na ryju.
- No to niech mówią – warknęłam. Chłopaki popatrzyli się po sobie, chyba nie wiedzieli kto ma zacząć. Padło na jednego z tych pedałów … Louisa ? Tak to chyba Louis.
- Mamy dla was propozycje…   
          
                                                                          ~***~
Dziękuje za wszystkie komentarze pod ostatnim postem.  Bardzo wiele to dla mnie znaczy <3  Cieszę się że podoba wam się ten blog i mam nadzieje że ten rozdział też wam się spodoba. Według mnie nie jest taki zły, na początku myślałam ze jest to beznadziejne… ale po dłuższym namyśle stwierdzam że jest to przeciętne. Ocenę pozostawiam wam <3                                                                                                              
1. Zdjęcia mają kilka szczegółów różniących się, mam nadzieje że to wam nie przeszkadza.              
 2. Przepraszam za wszystkie błędy, staram się je sprawdzać, dawać przecinki i kropki ;)                         
3. Serdecznie zapraszam na blog mojej kochanej @beautiful_xLife turn-your-face-and-stay.blogspot.com <3                                                                                 
4. Tytuły piosenek użyte w opowiadaniu pochodzą od takich wykonawców jak ROOM94, Christina Perri, Paramore, Guns N’Roses, Kasabian.                                                                                                         
5. KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 25 lutego 2013

Rozdział 1


Muzyka nie jest spójnym ciągiem dźwięków, który słyszymy. Muzyką jest to, co wywołuje w nas silną i uderzającą impresję, która to impresja jest spowodowana doszczętną i wyczerpującą ekspresją artysty wykonującego. To jest muzyka. Muzyka to odbicie w tafli wody tego, co gra człowiekowi w duszy.

- Zabije cię! – wydarłam się na całe ryło na Maxa,  który stał nade mną z wiadrem wody, przepraszam wróć… z pustym naczyniem, ponieważ jego zawartość wylądowała na mnie. Nie ma to jak miła pobudka w sobotni poranek. Chłopak stał i się szczerzył. Miałam ochotę wybić mu te jego bialutkie ząbki. Całe szczęście się powstrzymałam. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 8.15 rano. Nie no tym bardziej mam ochotę go zabić. Niechętnie podniosłam się z łóżka i poczłapałam do łazienki.
Wzięłam orzeźwiający prysznic, po którym się wybudziłam. Co jak co ale woda którą oblał mnie Max była ciepła, więc nic to nie dało. Tylko tyle że wstałam. Założyłam moją czarną bieliznę i poszłam do pokoju po ubrania. Przechodząc przez salon zastałam dziwny widok,  Lucas gotował. Co jak co tego bym się nie spodziewała. Podeszłam do niego bliżej i objęłam go w pasie tym samym wywołując u niego stan lękowy.  Tylko się zaśmiałam.
- Co pichcisz ? – zapytałam się,  jednocześnie napawając się zapachem potrawy.
- Leczo – chłopak powiedział to z taką dumą jakby co najmniej robił Sushi albo jakieś inne wybitne danie. Zaśmiałam się cicho po czym, pocałowałam chłopaka w policzek i poszłam się ubrać.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale, jak na Londyn była bardzo ładna pogoda. Postanowiłam że ubiorę na siebie jeansowe rurki, biały T-shirt  i trampki nabijane ćwiekami.Włosy związałam niezdarnie w kitkę, zrobiłam makijaż i byłam gotowa pokazać się światu.
Podążyłam za zapachem unoszącym się z kuchni. Wnioskując po tym że Maxa nie było w salonie, siedział on przy stole i zajadał się leczem. Weszłam  po cichu do  pomieszczenia i dziabnęłam bruneta w boczek. Nie był to zbyt dobry pomysł, chłopak się zadławił i zaczął kasłać.  Po chwili jednak się już uspokoił i obrzucił mnie zabójczym wzrokiem. Zignorowałam to. Zaczęłam jeść danie które podstawił mi pod nos Lucas. Pierwsze co zrobiłam to powąchałam, czy aby nie spalone.
- Nie bój się nie otrujesz się – zaśmiał się mój przyjaciel, kiedy zauważył jak spoglądam na leczo i na Maxa żeby się upewnić że nie umrę gdy to zjem.
- Ale na pewno ? – zapytałam chłopaka jednocześnie dziobiąc w potrawie.
- To jest pyszne nie marudź – włączył się do naszej rozmowy Max, który do tej pory wcinał.
Popatrzyłam na chłopaka dziwnie i zaczęłam jeść. Co jak co ale dobre to było. Cukinia rozpływała się w ustach, wszystko było idealnie przyprawione. Cale szczęście że nie było mięsa, jeżeli znalazłabym choć odrobine zostawiłabym to w pierony.  Nie przełknęłabym ani kawałka.  Lucas wie dobrze o tym że nienawidzę mięsa, dlatego go nie dał. Nie było to zbyt na rękę Maxowi, ale kto by się nim przejmował. Po pysznym śniadaniu, czarnulek pomył naczynia, a ja rozłożyłam się w salonie przy tv.
Po jakimś czasie dołączyli do mnie chłopcy ze zgrzewką piwa. Przesiedzieliśmy tak rozmawiając i oglądając programy muzyczne dopóki nie przerwał nam dzwonek do drzwi. Chłopakom nie chciało się wstawać więc wysłali mnie. Z puszką piwa w ręce podążyłam do drzwi, gdy je otworzyłam doznałam szoku. Przed drzwiami stał Ed, mój rudzielec. Szczęśliwa rzuciłam się mu w ramiona, niestety on nie popierał mojego entuzjazmu.
- Znowu pijesz – warknął,  jak zwykle na wejściu musi się zacząć czepiać.
- A ty znowu się czepiasz ! – krzyknęłam mu w twarz, chłopak natychmiastowo się rozchmurzył, o co mu chodzi ? Wkurzona założyłam ręce na piersi. – O co ci chodzi ?
- Brakowało mi tego – powiedział ze śmiechem, nie no on to ma poczucie humoru. Na początku wkurzy a potem się z ciebie nabija bo  jesteś zła, tak to cały mój braciszek. Chłopak ilustrował mnie wzrokiem. Irytowało mnie to.
- Czego ? – powiedziałam udając obrażoną.
- Wyrosłaś – uśmiechną się po czym po chwili dodał – ale charakterek ci został taki sam. Chłopak dźgnął mnie w boczek, aż odskoczyłam. Teraz wiem co czuł Max. A właśnie wypadało by żeby rudy przywitał się z chłopakami.
Pociągnęłam go do salonu w którym,  przygłupy się naparzały. Normalka. Odchrząknęłam, nic to nie dało.  Trzeba zastosować inne metody,  podłączyłam gitarę do wzmacniacza i wystarczył jeden ruch ręką po strunach i chłopcy siedzieli wyprostowani jak w wojsku. Gdy tylko zauważyli Eda, rzucili się na niego jak ja na ostatnie ciastko. Obściskiwali i obmacywali przy okazji z dobre 10 minut. Czasem się zastanawiam czy Ed nie jest gejem. Ile lat go znam nie widziałam go z jakąkolwiek dziewczyną.  Dziwny jest. Po jakiejś chwili, która dla mnie trwała wieczność, chłopcy się od siebie oderwali i spojrzeli na mnie.
- Co znowu ? – popatrzyłam na nich mrużąc oczy. Jak oni mnie wkurzają gdy są we trójkę.  Chyba nie ma nic gorszego niż oni razem wzięci. Chłopaki tylko wzruszyli ramionami. Staliśmy wpatrując się w siebie jak jakieś psy przed walką. Nie miałam zamiaru dalej się w nich wpatrywać, rozumiem jakby stał zamiast nich Axl Rose za młodu, to mogłabym się w nich wpatrywać godzinami nawet nie mrugając. Ale niestety to tylko moje marzenia.
W końcu ruszyłam z miejsca i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa, poprzeglądałam strony społecznościowe takie jak facebook i twitter. Nie miałam w zwyczaju siedzieć i się lampić co robią ludzie na tt i dzielić się moimi mądrościami. Jednak dziś coś przykuło moją uwagę. W trendach widniała nazwa naszego zespołu i wszyscy pisali o nim. Nie wiedziałam o co chodzi więc postanowiłam sprawdzić o co chodzi. Jak się okazało Niall Horan i Harry Styles z tego popowego zespołu, jak oni mieli…chyba One Direction, napisali że w niedziele wybierają się na nasz koncert do See One , czyli klubu w którym mamy jutro zagrać. Nie no świetnie, cudownie… teraz zamiast prawdziwych fanów rocka, będą rozszczekane małolaty, które za wszelką cenę będą chciały spotkać swoich idoli. No cóż, nic na to nie poradzę. Zagramy koncert i się z stamtąd zmyjemy. Zamknęłam „okno na świat ‘ po czym podążyłam do chłopaków. Nie zastałam ich w salonie, ani w kuchni w takim razie są na dole. Podeszłam do rury ( tak, mamy taką jak na filmach) i zjechałam po niej do studia. Chłopaki siedzieli, majstrując coś przy Gwen, tak nazwał swoją gitarę Max. Jest jeszcze Debbie i Hayley. Chłopak ma na ich punkcie kręćka. A na Debbie największego. Kocha ją jak własną matkę, nie przepraszam… bardziej. Nie pozwala jej nikomu dotknąć. No chyba że mi. Ja mam specjalne względy. Czasami się zastanawiam czemu.
- Co robicie ? – zapytałam po dłuższym czasie rozmyślań.
- Gwen, zachorowała – zaczął płakać czarny. – jęczy z bólu. Spojrzałam na chłopaka jak na kretyna. Przepraszam ja nie musiałam na niego tak patrzyć, on był kretynem. Kochanym ale kretynem.
- Zawieź ją do szpitala – powiedziałam ze śmiechem. Chłopak się podniósł za gitarą w ręku. I kierował się w stronę drzwi. – gdzie ty idziesz ? – zapytałam zdezorientowana.
- Jadę do szpitala -  wykrzyczał przez płacz . Wszyscy nagle się na niego popatrzyliśmy, jak na idiote. Rozumiem można być lekko psychicznym ale żeby aż tak ?
- I co niby zrobią ? podłączą ją do respiratora ? – zaczął się nabijać Lucas, przez co został obdarowany piorunującym spojrzeniem czarnego.
- To jest myśl – wykrzyczałam po chwili ciszy. – podłączymy ją do wzmacniacza.
- I co ci to da ? – odezwał się rudzielec. – przecież  nie ożyje – parsknął śmiechem.
Wkurzona wzięłam Gwen od Maxa przez co ten głośno zajęczał, po czym podłączyłam ją do „respiratora’ i tak jak to wcześniej uczyniłam na górze z Hayley, szarpnęłam za struny. Gitara wydała głośny dźwięk przypominający pisk, ale już po chwili, lekkiego strojenia, grała jak należy. Dumna z siebie, wystawiłam język braciszkowi. Chłopak popatrzył tylko i prychną przy czym się opluł. Zaczeliśmy się z niego nabijać, na początku udawał obrażonego ale już po chwili tarzał się po podłodze z nami. Resztę dnia spędziliśmy na oglądaniu tv i graniu w Play Station. Rozmawialiśmy o nowej trasie koncertowej Eda i o naszym jutrzejszym koncercie. Rudy obiecał że wpadnie  nas pooglądać z kolegami. Pod wieczór stoczyliśmy bitwę o łazienkę. Wygrał Lucas ale  jako że jest dżentelmenem przepuścił mnie pierwszą. Wykąpana rzuciłam się na łózko w salonie i zasnęłam.                     
                                                             
                                                                ~***~
                                                              HAPPY !!!
      Rozdział uważam za udany, jeeej pierwszy raz to powiedziałam. Zawsze tylko narzekam. Haha naprawdę mi się osobiście on podoba. Dziękuje za wszystkie komentarze, kocham was <3  Nie będę się rozpisywać, bo nie to tu jest najważniejsze, jeżeli macie jakieś pytania albo uwagi odnośnie bloga proszę piszcie je w komentarzu. Jeżeli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zostawiajcie swoje twittery albo gg.  Love <3

 

niedziela, 24 lutego 2013

Prolog

"Rock to nie tylko muzyka. To styl życia, inne, zmysłowe spojrzenie na świat,
miłość do głębokiego brzmienia wzbudzającego wielkie emocje.
Słuchając możesz skakać albo płakać, poczuć przypływ energii lub też wzruszenie i
fale wspomnień. Rock jest jak ocean uczuć - kiedy raz sie w nim zanurzysz -
utoniesz, uzależni Cię i będzie Ci towarzyszyć już na zawsze..."

     
           Nie jestem i nigdy nie byłam marionetką w rękach innych ludzi. Żyję tak jak chcę bez żadnych zobowiązań. Chce zapalić papierosa, nie pytam się nikogo o zgodę, chce zalać się w trupa, robie to. 
Nikt mi nie może tego zabronić. Według wielu osób jestem wredna i arogancka, może i jestem, ale nie mam zamiaru się zmieniać. Życie mnie nauczyło że nie warto być zbyt miłym dla innych bo obróci się to przeciwko tobie. W wieku 17 lat zmarła moja mama, ojca nie widziałam odkąd się rozwiódł z naszą mamą.
Po śmierci mojej rodzicielki, jako że nie byłam pełnoletnia, zaopiekował się mną mój brat,
niestety nie miał zbyt wiele czasu ze względu na ciągłe koncerty. Tak to jest jak jest się siostrą Eda Sheerana. Przezwycięzyć bół po stracie mamy pomogły mi koncerty z moim zespołem Backstage. Który tworzy Lucas nasz perkusista, Max gitarzysta i ja jako wokalistka. Mialam w nich duże wsparcie, zawsze mi pomagali i pocieszali. Gdy tylko skończyłam 18 lat przeprowadziłam się do chłopaków z zespołu. Mój brat nie miał zbyt wiele do gadania. Od tamtej pory mieszkam z chlopakami na poddaszu starej remizy strażackiej. Na górze jest mieszkanie, a na dole mamy swoje "studio nagraniowe" i pomieszczenie do prób i przy okazji siłownie. Jako że gramy pare koncertów miesięcznie, mamy na opłacenie wszystkich rachunków i na własne potrzeby. Nasza siedziba znajduje się w jednej z Londyńskich dzielnic, nie jest może ona zbyt piękna ale ma swój urok. Większość mieszkańców tej ulicy jest w podeszłym wieku, więc nieraz mieliśmy nalot policji, jako że zagłuszmy cisze nocną. Całe szczęście że kończyło się na pouczeniu. No ale co my złego robimy ? To że czasem zdarza nam się robić próby o 24 w nocy, nie znaczy że zagłuszamy cisze nocną... no może zagłuszamy, ale to wszystko wina Maxa on zawsze podkręca gitarę na maxa. Fajnie to brzmi max na maxa. No ale cóż nie jego wina że rodzice skrzywdzili go imieniem jak dla psa. Często się z nim z tego powodu drocze. Zazwyczaj kończy się łaskotkami.Chłopaków traktuje jak własnych braci, kocham ich bardzo mocno. Czasem zastanawiam się czy nie bardziej niż mojego rodzonego braciszka. Swoją drogą ludzie którzy wiedzą że jestem siostrą rudzielca twierdzą ze cały sukces który osiągamy z zespołem zawdzieczamy jemu. Otóż nie.Wszystko do czego doszliśmy z Backstage, zawdzięczamy codziennej ciężkiej pracy. Nigdy nie wykorzystywałam Eda
do własnych potrzeb i nie mam zamiaru. Sheeran ma ważniejsze sprawy na głowie niż promowanie mojego zespołu. Chłopak za niedługo ma zacząć kolejną trase koncertową po Europie. Tak więc prawie rok nie będe go widziała. Mimo tego że nie mieszkam z nim, staramy widywać się ze sobą często. Zazwyczaj kończy się to kłótnią, którą zaczyna mój kochany brat. Według niego za dużo imprezuje, a on się o mnie boi. Nie dociera to do niego że mam już 19 lat i mam swoje życie, musze mu tłumaczyć ze jak chodze na imprezy to zawsze towarzyszy mi Lucas i Max. ( Najczęściej jest tak że Lucas idzie wyrywać panny a Max dotrzymuje mi towarzystwa.)Za każdym razem musze mu to powtarzać. Szkoda że do niego to nie dociera. Mimo to bardzo go kocham. Wracając do chłopakow, mieszkanie z nimi to czysta przyjemność. Mówie serio. Chłopcy są jakby to powiedzieć... kopią mnie. A w szczególnośći Max, chłopak jest żywiołowy i wesoły, nie da sie z nim nudzić. Moglo było by się zdawać że Lucas jest bardzo spokojny i cichy, ale tak nie jest. Gdy jesteśmy we trójkę, zamienia się on w istnego szaleńca. Zupełnie takiego samego jak my. Z chłopakami moge robić dosłownie wszystko. Śmiać się, grać w gry, pić piwo, bawić się. Nie ma rzeczy której byśmy razem nie robili. No z wyjątkiem kąpania się. Chociaż kto ich wie czy Lucas nie kąpie się z Maxem... Zazwyczaj także śpimy razem. Każdy z nas ma osobny pokój, ale najczęściej lądujemy wszyscy na kanapie w salonie. Może zdawać sie to nieco chore ale tak właśnie jest. W swoim otoczeniu czujemy się bardzo dobrze. Nie krępujemy się gdy zobaczymy któregoś z nas w samej bieliźnie lub bez. Bo i takie jazdy się zdarzały. Traktujemy się jak rodzeństwo, bardzo ze sobą zżyte rodzeństwo. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie bez nich życia. Tak samo nie wyobrażam sobie życia bez muzyki, jest dla mnie jak powietrze bez którego nie da się oddychać. Gdyby jej zabrakło nie było by mnie...

~***~
Dziękuje bardzo za komentarze!
Tak więc mamy prolog. Mam nadzieje że was nie zanudzilam.
Przepraszam za wszytkie błędy stylistyczne, jeżeli takie zauważycie.
Niestety nie mam daru do pisania,ale kocham to robić,
Mam nadzieje że się wam spodoba <3
Całuje xoxo

sobota, 23 lutego 2013

Bohaterowie

                                                                    Jade Sheeran, 19 lat
                                            Zwariowana i wesoła nastolatka lubiąca bawić się życiem.
                                                      Z pozoru wredna i zadufana w sobie,
                                       ale gdy się ją lepiej pozna nie jest wcale taka zła.
                                           Jej pasją jest muzyka, śpiewa, gra na gitarze i perkusji.
                                Wraz z dwójką swoich przyjaciół tworzy amatorski zespół Backstage.
                                                            Jej bratem jest Ed Sheeran.
                                     
                                                                     Max McFly, 20 lat
                                     Zabawny i wesoły nastolatek, jego największą pasją jest muzyka.
                                           Kocha jeździć na deskorolce i robić sobie żarty z innych.
                                                     Od jakiegoś czasu podkochuje się w Jade.
                                                      W zespole Backstage gra na gitarze.

                                                                   Lucas Grey , 20 lat
                                                 Na ogół cichy i zamknięty w sobie nastolatek.
                                           Zmienia się to gdy zasiada przy perkusji. Uwielbia
                                       grać w koszykówkę. Kocha Jade jak własną siostre.
                                                          Jest w zespole Backstage.

                                                               Ed Sheeran, 22 lat
                             Można byłoby go nazwać bardzo rozsądnym i dojrzałym mężczyzną,
                            niestety wprowadziłabym was w błąd, może jest on dojrzaly i rozsądny
                              ale dusze ma dziecka. Kocha bawić się zabawkami Lego.
                              Jego pasją jest muzyka, w rodzinnie Sheeranów to chyba normalne.
                            Jest bardzo sławny, ale dzięki Bogu sodówa nie uderzyła mu do glowy.
                         
One Direction , 19 - 21 lat
Liam Payne, Niall Horan, Louis Tomlinson,
Zayn Malik, Harry Styles. 



  ~***~  
Hej ! Na początku chcialam się przedstawić :)
Tak więc mam na imie Paulina i mam 16 lat
Pochodze z malej wsi na podkarpaciu. Uwielbiam jak widać 
Ed'a Sheerana i One Direction, chociaż lubie wiele innych gwiazd :)
To nie mój pierwszy blog, prowadze rownież
this-is-our-dream.blogspot.com
is-it-all-a-dream.blogspot.com
To może o mnie tyle! Mam nadzieje ze się spodobają wam postacie, 
prolog dodam jeszcze w tym tygodniu. 
Jeżeli macie jakieś pytania to piszcie @aww_paulaaa
<3