„ I choć noc przepala mu płuca,
samotność wdzierała się w duszę a
tęsknota głęboko ukryła się w jego sercu ,
on zamykając oczy, myślami był przy niej.
Inaczej nie potrafił by zasnąć.”
Perspektywa Maxa:
"MIŁOŚC – ... niekiedy wystarczy jeden uśmiech,
spojrzenie, gest i ...oto marznie się spełnia. Marzenie, które przypomina że
szczęście czasem boli, a jednak pragniemy go tak bardzo, rozkoszując się
wszystkimi zmysłami. Zamykamy oczy i ... wyobraźnią próbujemy odtworzyć naszą
ukochaną osobę, zapamiętując każdy skrawek jej cudownej sylwetki. Odnajdziemy
ja wszędzie.
W zapachu jej ubrań, w szeleście rudych liści budzących
wspomnienia wspólnie spędzonych jesiennych dni. I ten dotyk... delikatny jak
muśnięcie motylich skrzydeł, gwałtowny jak rozpętana burza. Serce zaczyna bić
jak oszalałe, uśmiech błąka się na ustach ku pamięci naszych wspólnych przeżyć.
Bywa szalona, przewrotna, romantyczna. Może zmieć w życiu wszystko i nadać mu
nowy sens. Czy można ubrać w słowa tak niepojętą z wartości? Gdy serce ma swoje
racje, do życia wkrada się moc przeróżnych uczuć, których pojąc nie sposób.
Miłość wyraża się na wiele sposobów, ma mnóstwo barw, przybiera różne kształty.
Bywa widziana przez różowe okulary. Wówczas przychodzi niecierpliwie, kiedy
kocha się swoje marzenia, a nie rzeczywistość człowieka. I bywa miłość
prawdziwa, która chwilową fascynację, intensywne uniesienie, radosną ekstazę
zmienia w miłość dojrzałą. Miłość posiada mnóstwo uczuć, ale ona sama jest
czymś więcej niż uczuciem. Gdy kochamy, przeżywamy bardzo różnorodne nastroje:
radości, wzruszenia, podziwu, entuzjazmu, satysfakcji, poczucia bezpieczeństwa,
aż po lęk, gniew, złość, przerażenie.
Dojrzałej miłości uczymy się powoli, kochamy nie za zalety,
lecz mimo wad. Rozwijamy się poprzez długie rozmowy by móc ze sobą o czym
rozmawiać, przez zaufanie, by otworzyć się na siebie wzajemnie, przez
zrozumienie, by nie pójść w zupełnie inne dwie strony. Prawdziwa miłość jest
długotrwałym procesem wyboru, wymagającym świadomej decyzji i wysiłku na co
dzień. To bycie dla kogoś i z kim. To szacunek i troska. To wspólne dobro,
gdzie nie ma miejsca na „ tylko ja”, a jesteśmy już zawsze „my”. To historia
naszego życia sprawia, że w pewnej chwili ktoś nabiera dla nas szczególnego
znaczenia. Miłość jest opowieścią wyrażaną gestem, dotykiem, zapachem, słowem,
milczeniem. Choć nie potrafimy jej zrozumieć, sercem odczytujemy jej
nieprzeniknione tajemnice. Nie wiemy skąd przychodzi, ale jesteśmy w stanie
powiedzieć dokąd zmierza stwarzając swoją własną opowieść... – siedziałem w
kuchni rozmyślając o pojęciu miłości, do puki nie usłyszałem szelestów
dochodzących z salonu.
Perspektywa Jade:
Z rana obudziłam się z wielkim kacem. Po obudzeniu jedyne o
czym marzyłam to szklanka wody. Nagle usłyszałam, że ktoś paraduje w kuchni.
-Aspirynę, wodę? -zapytał wyłaniając się zza ściany Max.
-To i to. -oznajmiłam
łapiąc się za głowę.
- Nieźle wczoraj zaszalałaś – zaśmiał się.
- Troszeczkę. – powiedziałam bez życia. Chłopak podał mi
moje lekarstwo, ja natomiast usiadłam przy stole i wpatrywałam się w poczynania
czarnego. – Która godzina ?
- Dochodzi 12:00 w
południe – uśmiechną się po czym usiadł koło mnie i się we mnie wpatrywał.
Spojrzałam na niego, na co się speszył i odwrócił wzrok. – Jakie plany na dziś ?
-Kąpiel i sen – wyszczerzyłam się. Na co chłopak wystawił mi
język.
- Nie masz ochoty na imprezkę? – zaśmiał się wrednie.
- Chyba cię coś boli, ja ledwo co żyje. – zmierzyłam go
wzrokiem. – Zaniesiesz mnie do łazienki ? – zrobiłam słodkie oczka. Czarny
podniósł się z miejsca i wziął mnie na ręce i podążył w stronę łazienki. Przechodząc przez salon, przewróciliśmy się
przez śpiącego na podłodze Nialla. Chłopak zaczął niemiłosiernie jęczeć przez
co obudził wszystkich.
- Co jest do cholery –krzyknął jeszcze zaspany Lou.
- Zamknij ryj, bo mi głowa pęka – warknęłam na niego, próbując
się podnieść z ziemi.
- Nie denerwuj się kicia, złość piękności szkodzi. – teraz przegiął,
rzuciłam się na niego z pazurami. Boo Bear by nie przeżył tego ataku gdyby nie
Justin i Max, którzy mnie od niego odciągnęli. Reszta tylko się śmiała. Wkurzona
poszłam do łazienki żeby się wykąpać i przebrać. Weszłam pod prysznic i odkręciłam zimną wodę żeby
trochę ochłonąć, niestety nie przewidziałam ze będzie ona aż tak zimna. Wydałam
z siebie głośny okrzyk typu „ Aaaa Kurwa ale Zimna” po czym powróciłam do
wykonywanej czynności jakim było mycie się. Po skończonej czynności, wytarłam się
moim czerwonym mięciutkim ręczniczkiem, starannie wysuszyłam włosy i owinięta w szlafrok poszłam do swojego
pokoju. Stanęłam przed szafą i nie wiedziałam co wybrać. Spojrzałam za okno,
pogoda wydawała się być ładna jednakże widać było czarne chmury. Stwierdziłam
ze najlepszym rozwiązaniem będzie ubranie leginsów i sweterka , tak też
zrobiłam. Włosy upięłam , zrobiłam lekki makijaż, założyłam trampki i wyszłam z pokoju. Całe szczęście ze głowa
przestała mnie boleć, w innym wypadku zabiłabym kogoś dzisiaj. Lou był bliski
swojej śmierci. W salonie siedzieli sami chłopcy.
- Gdzie dziewczyny ? – zapytałam szukając wzrokiem Dani i
Demi. Nigdzie ich nie było.
- Pojechały do domu, się ogarnąć – odpowiedział mi Niall
przeżuwając kolejnego żelka.
- Daj jednego – wyciągnęłam rękę w stronę blondaska, na co
ten wytknął mi język i zmienił miejsce siedzenia. Obrzuciłam go morderczym spojrzeniem i
wydarłam opakowanie ciastek Justinowi z ręki.
- Ej, to moje! – krzyknął oburzony.
- Teraz już nie. – wyszczerzyłam się i pocałowałam go w
policzek. Chłopak od razu zmienił nastawienie co do mnie i jego ciastek które
właśnie wcinałam. Niall za to się obraził, ponieważ on nie dostał buziaka.
- Nie dałeś żelków nie ma buziaka – wytknęłam mu język.
Chłopak pobiegł do kuchni i przyniósł mi nową paczkę.
- Teraz dostane ? –
zapytał robiąc oczy kota ze Shreka ( Tym oczom zawsze ulegnę). Dałam mu
soczystego buziaka w policzek, i zabrałam mu żelki. Usiadłam na sofie i zaczęłam
je zajadać . Zayn i Liam, grali w Fifa13, Harry i Lou rozmawiali, Lucasa prawdopodobnie
nie było w domu. Max i Justin wpatrywali się we mnie.
- Co się gapicie huh ? – zapytałam marszcząc czoło. Oni tylko unieśli
ramiona na znak że nic. Przez kolejną godzinne siedzieliśmy wpatrując się w
siebie, międzyczasie przeglądając twittera . Justin nałożył mi okulary
słoneczne na oczy i kazał się uśmiechnąć. – on jednak jest dziwny. Zrobił mi zdjęcie i wstawił na swojego twittera.
Na twitterze nagle zawrzało, pojawiło się mnóstwo tweetów
typu:
„ Justin a co z Seleną ? Czy to naprawdę koniec ?”
„Jaka śliczna”
„ Pasowalibyście do siebie”
„ Nie dojrze że
piękna to i utalentowana”
Nie obyło się bez hejtów:
„ Najpierw omamiła One Direction, teraz próbuje Justina „
„ Zwykła szmata”
„Dziwka”
„ Współczuje Edowi ze ma taką siostrę”
To tylko nieliczne z postów skierowanych w moją stronę, ale
się nie przejmowałam bo nie ma czym.
Hejty będą zawsze, cieszyłam się z pozytywnych opinii a negatywne miałam daleko
gdzieś. Siedzieliśmy rozmawiając z chłopakami do godziny 17:00, po czym oni udali się
do swoich domów, a my mieliśmy zamiar iść na mecz piłki nożnej. Mecz miał
zacząć się o 20:00 Pobiegłam do pokoju , przebrałam się w jeansy, bluzkę z
nadrukiem i czarną bluzę, Włosy rozpuściłam i wyprostowałam, makijaż lekko poprawiłam,
zmieniłam jeszcze buty i byłam
gotowa. Chłopcy byli już też zebrani, do
wyjścia pozostała nam godzina. Przez ten czas zjedliśmy i napiliśmy się kawy.
Około 19:00 wyszliśmy z domu. Droga zajęła nam 45 minut. Kupiliśmy bilety i
poszliśmy zając miejsca. Na trybunach były jeszcze pustki, korzystając z tego
że ludzie nie patrzą Lucas zrobił mi zdjęcie. Obiecał że nie wstawi na twittera.
Przeliczyłam się jak zawsze.
Chłopak nieźle dostał po łepetynie, na co się naburmuszył i
odwrócił się do mnie plecami. Mecz już się prawie zaczął, niestety mój widok na
boisko zasłonił nie jaki Mop. Stanął sobie naprzeciwko mnie i kazał zrobić
sobie zdjęcie, bo chce wrzucić na twittera. Cyknęłam mu fote i gestem ręki
kazałam mu zejść z mojego pola widzenia.
- A tak w ogóle co ty tutaj robisz ? – zapytałam nie odrywając
wzroku od piłkarzy biegających po boisku. Obczajałam który najładniejszy. Wyszło na to że Neymar.
- Przyszedłem pooglądać mecz – wyszczerzył się po czym usiadł
koło mnie. Zmierzyłam go wzrokiem, chłopak uczynił to samo. Mój wzrok zatrzymał
się na jego zielonych tęczówkach.
Wpatrywałam się w nie do puki Max nie doprowadził mnie do pionu, dźgając
w boczek. Speszona wróciłam do oglądania meczu. Po jakimś czasie zachciało mi się pić.
- Skoczy mi ktoś po Pepsi ? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Drink Pepsi Be Sexy - otrzymałam tylko taką odpowiedź.
Naburmuszona wstałam i ruszyłam w celu odnalezienia jakiegoś punktu sprzedaży napojów.
Krążyłam z dobre 10 minut zanim znalazłam stoisko z napojami. Kupiłam to co
miałam kupić i podążyłam na swoje miejsce. Nie było mi jednak dane, w spokoju dojść do
chłopaków. Zostałam przez kogoś brutalnie zepchnięta ze schodów. Całe szczęście
ze ktoś mnie złapał. Tym "Ktosiem" okazał się Zayn. Przez dłuższą chwile stałam w
objęciach mulata, stałabym tam jeszcze dłużej gdyby nie sędzia który zakończył gwizdkiem,
pierwszą połowę meczu.
- Nic ci się nie stało ?- zaczął rozmowę Zayn.
- Nie nic mi nie jest, dzięki że mnie złapałeś – wysiliłam uśmiech,
po czym wyswobodziłam się z jego objęć, wydać chłopak nie był z tego powodu
zadowolony.
- Widziałaś Harrego ? – podtrzymywał rozmowę.
- Tak, siedzi z chłopakami w 5 rzędzie, sektor 7 – odpowiedziałam
po czym, uśmiechnęłam się przyjaźnie. Laluś odszukał ich wzrokiem, po czym
złapał mnie za rękę i pociągnął w przeciwną stronę. Próbowałam się wyswobodzić
lecz nic to nie dawało, chłopak miał bardzo silny uścisk. – czego ty chcesz ?
- Pogadać, na spokojnie. – uśmiechnął się po czym przyciągnął
bliżej do siebie i puścił moją rękę, tak żebyśmy wyglądali jak miło spędzający czas
przyjaciele. Nie było odwrotu musiałam iść, za nami szła spora grupa fotografów.
Chłopak usiadł na górnych trybunach na których nie było nikogo, i gestem ręki
wskazał mi miejsce koło siebie. Dosiadłam się i wpatrywałam się w niego.
Chłopak robił to samo.
- O czym chciałeś pogadać, huh ? –zapytałam spokojnie.
- O nas. – powiedział niepewnie.
- O nas ? Ale nas nie ma. – odparłam zdziwiona. Ten chłopak
jest jednak dziwny.
- Chodziło mi o nasze relacje, nie chce się z tobą kłócić i
sobie dogryzać. W końcu będziemy musieli ze sobą wytrzymać w trasie. Jak ty
sobie to wyobrażasz ? – powiedział na jednym wdechu, widać ze sprawiało mu to
trudność. Popatrzyłam na niego dziwnie.
- Normalnie. Nie wchodzimy sobie w drogę i jest okej. - spojrzałam na chłopaka, który najwidoczniej się
zdenerwował.
- Ale ja tak nie chce – powiedział zły. – ja chce się z tobą
normalnie dogadywać. Tak jak Lucas, Liam, Niall, Max, Justin no i Louis. Czemu
ty jesteś dla mnie taka oschła ?
- Bo działasz mi na nerwy ? – wkurzona warknęłam. Tak, ten
chłopak na prawdę działa mi na nerwy.
- Ale czym ? Albo wiesz nie odpowiadaj. – wkurzony wstał. –
cześć. – pożegnał się i zostawił mnie samą na trybunach. I on się dziwi że
działa mi na nerwy ?
- Właśnie dla tego – powiedziałam cicho. Wstałam z miejsca,
nie miałam ochoty już oglądać dalej tego meczu.
Napisałam sms do Lucasa ze wracam do domu, bo się źle czuje i wyszłam ze
stadionu. Otworzyłam puszkę Pepsi i ruszyłam w stronę remizy. W drodze powrotnej
zahaczyłam jeszcze o sklep, kupiłam szlugi i po czym odpaliłam jednego i zaciągnęłam
się. Dym natychmiastowo rozszedł mi się po całych płucach. Mimowolnie zaczęłam kaszleć.
- Musze rzucić to cholerstwo. – powiedziałam sama do siebie,
zaciągając się kolejny raz...
***~***
Nowy rozdział, który nic nowego nie wnosi do tego bloga,
jest nijaki i dziwny ;O Co do was, jesteście kochani, dziękuje za wszystkie
wejścia i komentarze ;3 Bardzo mi z tego powodu miło <3 Mam tylko małą prośbę,
a w zasadzie dwie, jeżeli czytasz komentuj i zostawiaj swoją nazwę twittera
<3 I jeszcze jedno, proszę powiedzcie co sądzicie o wyglądzie bloga ;3 I co
tam u was słychać ? Bo ja jestem mega podjarana koncertem Justina ;3 Szkoda że
mnie tam nie będzie ;c Ale się bardzo z tego cieszę ze odwiedzi nasz kraj *__*
Kochamm was <3 + KOGO MA BYĆ NASTĘPNA PERSPEKTYWA ? Huh ? ;* Czekam <3